Mamy w naszej wsi takie cudowne miejsce, zwane wybiegiem dla psów. Powstało jeszcze zanim Luna pojawiła się na świecie. Kiedy dowiedziałam się o jego powstaniu, snułam marzenia, jak to wspaniale będzie chodzić tam z moim przyszłym psem. Są tam fajne sprzęty, na których można ćwiczyć z psem agility… Jest ogrodzone, więc pies jest bezpieczny – nie ucieknie na ulicę. Plac zabaw dla psów. Wreszcie zamiast kolejnego placu zabaw dla młodych ludzi, ktoś stworzył miejsce dla psów w mojej wsi! Cudownie! Jednak niestety rzeczywistość okazała się nieco inna niż moje wyobrażenia i marzenia o bezpiecznym ćwiczeniu z Luną agility. Szybko zdałam sobie sprawę, że wybieg na naszej wsi stał się miejscem spotkań kółka wzajemnej adoracji i więcej na nim bezsensownego biegania, zwanego przez jego członków „socjalizacją”, niż konkretnych treningów. Nie uważam, że bezsensowne bieganie zawsze jest złe, jednak chyba nie o to w socjalizacji chodzi. Pamiętam pewną sytuację, którą bardzo niemile wspominam. Luna miała może ze 4 miesiące. Bała się zbyt nachalnych psów i uciekała przed nimi pod ławkę. Na wybiegu było wówczas kilka bardzo sympatycznych piesków nieco mniejszych od niej, z równie sympatycznymi ludźmi i jeden nachalny i dominujący buldog angielski i podobnie dominującym i chamskim człowiekiem. Stali bywalcy wybiegu, członkowie wybiegowego kółka wzajemnej adoracji. Czteromiesięczna Luna radośnie dołączyła do sympatycznych biegających piesków, raz je goniąc, raz uciekając. Dominujący buldog angielski imieniem Gizmo (0 ile dobrze pamiętam), również w zabawie uczestniczył, podgryzając, powarkując i naskakując na Lunę. Lunie ta zabawa się nie podobała, schowała się więc pod ławką, za moimi nogami. Buldog angielski za nią. Bez jakiejkolwiek reakcji swojego zajętego rozmową z resztą członków kółka wzajemnej adoracji człowieka. Luna piszczy. „proszę zabrać tego psa!” – mówię, mając nadzieję że człowiek zareaguje. Zareagował. „Wyjdź stąd!” – odpowiedział. „Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na Ty.” – odpowiadam grzecznie. Liczę, że ktoś z obecnych również zwróci uwagę człowiekowi, ale się przeliczam. Widzę, jak kobieta, która przyszła z jednym z sympatycznych biegających piesków się śmieje. Jestem w szoku. Takiego chamstwa jeszcze nie widziałam. Wymieniam z człowiekiem Gizmo jeszcze parę nieprzyjemnych słów, informuję go jakim jest chamem, zapinam mojego psa i biorę na kolana. Po jakimś czasie cham i Gizmo wychodzą i znowu mogę puścić Lunę, która przez cały czas się wyrywa, bo chce do piesków. Za jakiś czas ponownie spotkałyśmy chama i jego psa. I tym razem również zachowywał się wobec mojego psa tak, jak poprzednio. Jednak tym razem mój pies był już starszy i bardziej pewny siebie. Mimo to staram się korzystać z wybiegu raczej wtedy, kiedy nie ma na nim innych psów. Nie chcę żeby Luna podłapała takie zachowania.
Kolejną wadą tłoku na wybiegach jest to, że w takiej sytuacji ćwiczenie agility jest niebezpieczne. Zdarzyło mi się, że Luna spadła z równoważni, bo kiedy wykonywała ćwiczenie, wbiegły na nią dwa inne psy.
Jak więc korzystać z wybiegu, żeby było bezpiecznie i rozsądnie?
- Pilnujmy swoich psów! Kiedy widzimy, że nasz pies atakuje innego, zwróćmy mu uwagę, zajmijmy się nim, odwróćmy jego uwagę, a kiedy to nie skutkuje, opuśćmy wybieg. To pies, który atakuje, powinien wyjść z wybiegu, nie ten atakowany.
- Pamiętajmy, że bezsensowne bieganie to nie to samo, co trening socjalizacyjny. Kiedy psy biegają bez kontroli, mogą podłapać od siebie na wzajem negatywne zachowania.
- Pilnujmy, aby nasze psy nie zagrażały bezpieczeństwu innych.
- Pilnujmy, aby nasze psy nie zakłócały ćwiczeń innych psów.
- Obserwujmy mowę ciała naszych psów i reagujmy – nie zawsze to co wygląda jak zabawa, w rzeczywistości jest zabawą. Czasami to np. próba zdominowania. Psy, które dobrze się czują w swoim towarzystwie najczęściej po prostu wspólnie węszą. Podczas zabawy zamieniają się rolami. Raz pies jest „łowcą”, raz „ofiarą” – inaczej, raz goni, raz ucieka. Jeśli pies cały czas goni – dominuje, jeśli ucieka – jest zdominowany i taka „zabawa” wcale nie sprawia mu przyjemności.
Osobiście wolę, kiedy Luna spotyka się z jednym psem. Wtedy mogę obserwować ich zabawę, mogę dopilnować aby nie poszła ona w złym kierunku. 1 na 1 to najlepsza forma spotkania, bo żaden pies nie jest odtrącony, kiedy pozostała dwójka jest zajęta sobą na wzajem. Nie istnieje też zagrożenie pojawienia się sytuacji „wszyscy na jednego”, kiedy cała sfora goni jednego psa. Luna ma kilku przyjaciół, swoje stado, z którymi spotyka się w miarę regularnie. Jeszcze większą wartość, niż zabawa z psami ma wartość zabawa z człowiekiem. Uważam że nasz czas, kiedy spędzamy go we dwie, jest najważniejszy. Kiedy przeciągamy się zabawką, wyszarpując ją sobie, kiedy rzucam jej piłkę, kiedy biegniemy razem ze zdobyczą i kiedy po prostu razem spacerujemy… To są momenty, które tworzą więź psa z człowiekiem.






