Jakiś czas temu jechałam tramwajem. Tym samym tramwajem jechała dziewczyna, z plastikowym pudłem, z zamontowanymi drzwiczkami z kratki. Pudło odwrócone było kratką do ściany, tak że wszystko co osobnik w nim podróżujący widział, to była właśnie ta ściana. No i kratka, oddzielająca go od ściany. Z pudła wydobywało się smutne miałczenie. Dziewczyna próbowała uciszyć miałczącego towarzysza, wydając z siebie dźwięki typu „ciiiii” i „już dobrze, wszystko w porządku…”. W porządku?! Jakie w porządku?! Gdybyś Ty siedziała w plastikowym pudle, słyszała mnóstwo dźwięków, których nie mogłabyś zidentyfikować, zobaczyć, dotknąć, powąchać, bo wszystko co byś widziała, to ta ściana tego tramwaju i ta metalowa kratka, to uwierzyłabyś w to, że wszystko w porządku?! – pomyślałam. No tak… I właśnie dlatego Galileo podróżuje bez transportera…

Dlatego, czyli właściwie dlaczego?
– Zabieg odwrócenia nosidełka kratką do ściany miał oczywisty cel: sprawić, żeby kot się nie bał. Jeśli nie będzie widział tych wielkich obcych ludzi, to nie będzie się bał. – tak myśli opiekun. Oczywiście tak nie jest. Owszem, kot nie widzi tych wielkich obcych ludzi, ale ich słyszy i czuje ich zapachy. Jeśli słyszy jakiś dźwięk, ale nie może zidentyfikować jego źródła, w obcym miejscu, to oczywiste że się boi. Nie wie co się dzieje. Koty kochają obserwować. Ustawiając nosidełko otworem w stronę ściany pozbawiamy kota jednego ze zmysłów, którym może odbierać otoczenie.
– Kot czuje się bezpieczniej, kiedy go dotykasz. Jesteś jego przewodnikiem. Opiekunem, który daje mu jedzenie, który się z nim bawi, zapewnia mu dom, przy którym czuje się bezpiecznie. W obcym miejscu kot najbezpieczniej będzie czuł się na Twoich kolanach. Oczywiście nie mówimy tu o dzikim kocie! Artykuł dotyczy kota wychowanego w domu, przyzwyczajonego do ludzkiego dotyku.
– Kot potrzebuje eksplorować otoczenie. Potrzebuje wąchać, oglądać, dotykać… Transporter to uniemożliwia.
– Kot doskonale odczytuje ludzką mowę ciała, a więc i ludzkie emocje. Jeśli będziesz dawał kotu sygnały, że istnieje powód do strachu, to kot Ci uwierzy. My od początku wsiadaliśmy do środków transportu na luzie. Najważniejsze jest to, żeby opiekun był spokojny i wyluzowany. Kot bardzo szybko przejmie te emocje.
Oczywiście są miejsca, w których przebywanie w transporterze jest konieczne. Są też koty, które mają za sobą traumy związane z różnymi sytuacjami i ich przewóz w transporterze jest konieczny, bo w nim na prawdę czują się bezpieczniej. Pamiętajcie, że artykuł dotyczy dobrze zsocjalizowanego kota. Są sytuacje, w których nawet my używamy transportera, bo tak jest po prostu wygodniej.

Podróż to forma socjalizacji
Często słyszę stereotypy na temat kotów, że są samotnikami, są nielojalne, wredne, złośliwe, bardziej przyzwyczajają się do miejsca, niż do człowieka… Warto zadać sobie pytanie, czy człowiek się do tego nie przyczynia. Dlaczego łączy mnie z Galileo tak silna więź? Ponieważ robimy razem różne rzeczy. Robienie czegoś razem – to tworzy więzi. Zarówno między ludźmi, jak i między zwierzętami.
Ale podróż to nie tylko tworzenie więzi między kotem i opiekunem, to również socjalizacja kota z otoczeniem. Są sytuacje, że trzeba tego kota na prawdę gdzieś zabrać. Trzeba pojechać do weterynarza, przeprowadzić się, wyjechać na rok do innego miasta… Kot, który jest przyzwyczajony do takich sytuacji dużo łatwiej to przeżyje. Będzie kosztowało go to dużo mniej stresu. Powód jest prosty – to nie będzie nowa sytuacja, lecz normalna, część codzienności.
Duża część tego, jak jest, rodzi się w naszych głowach. Jeśli jedynym powodem, dla którego nie zabierasz kota na wakacje, jest obawa, że będzie się stresował – pozbądź się tej obawy! 😉 Oczywiście że Galileo swoimi pierwszymi podróżami się stresował. Był malutki i wszystko było nowe. Ale odpowiedzmy sobie szczerze – czy my się nigdy nie stresujemy? Nie ma powodu trzymać zwierząt pod kloszem.
Jak przyzwyczaić kota do podróży?
Galileo podróżował ze mną, od kiedy był małym kociakiem. Miał 2 miesiące, kiedy pierwszy raz jechał tramwajem. To najlepszy okres, żeby zacząć socjalizować kota. Od samego początku jeździł na moich kolanach, na których czuł się bezpiecznie. Każdej wycieczce towarzyszyły smakołyki, żeby Galileo dobrze wycieczki kojarzył. To ważne. Poza tym zabawa i głaskanie. Zabieraliśmy też jego ulubioną zabawkę – pluszowego królika. 🙂 Nadal wszędzie z nami jeździ. 🙂 Bardzo ważna jest też mowa ciała i ton głosu opiekuna. Opiekun powinien być spokojny i wyluzowany, nie powinien mieć tonu „użalającego” się nad kotem. „Spoko, stary, idziemy na kotki” – tak mówią do Galileo jego ludzcy kumple.;) Jeśli boisz się pierwszej podróży z kotem, poproś kogoś o asystowanie. Dużo łatwiej i raźniej jest, kiedy kotu towarzyszą dwie osoby, które zna. Raźniej jest i kotu i człowiekowi, a kiedy opiekun się nie stresuje, nie stresuje się też kot.

