Co u kota, Wycieczki i podróże

Z kotem nad morzem

Kot na plaży – zjawisko, które wielu wydaje się niczym obraz wyrwany z filmu sci-fi. A jednak, to nie film. To rzeczywistość. Zanim nie dokonałam tego wyczynu, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że może wzbudzać on taką sensację. „O rany, kot na plaży!” Kosmici?! Gdzie?! ; )

Kot jest członkiem naszej rodziny i jak na członka rodziny przystało, bierze udział w wyjazdach (nie wszystkich) i imprezach. W zeszłym roku przeżył swoje pierwsze wakacje nad morzem. Przed wyjazdem miałam pewne wątpliwości i obawy, czy Galileo da radę, czy nie dostanie udaru, czy nie będzie miałczał i uciekał i nie będę miała żadnej przyjemności z bycia na plaży, bo będę musiała go gonić i poświęcać mu 100% uwagi… Jak się potem okazało, żadna z tych obaw się nie spełniła! Galileo okazał się idealnym towarzyszem do plażowania! Miałczał i niecierpliwił się tylko raz, w miejscu w którym ja sama się niecierpliwiłam i „miałczałam” („chooooodźmy już do domu”) – Ustce. Ustka w sezonie to zło dla takich wielbicieli ciszy i spokoju, jak my! ; ) W Ustce spędziliśmy tylko jeden dzień. A raczej pół godziny, bo więcej nie wytrzymałam. ; ) Następne dni spędziliśmy już w Czołpinie. Z dala od tłumów, krzyków, ryków, pisków i wrzasków. ; ) Jako że nie było tłumów, mieliśmy miejsce na to, aby rozłożyć dla Galileo namiot plażowy. Okazał się on strzałem w dziesiątkę, Galileo pokochał go od pierwszego wejrzenia. Mogliśmy siedzieć godzinami na plaży i zapomnieć o tym, że jest z nami kot. Galileo nawet nie myślał o tym, żeby namiot opuszczać. Było w nim chłodniej, był w nim jego ulubiony pluszowy królik, była miska z wodą, a co najważniejsze, można było spać do woli. Koci raj. Oczywiście biorąc kota na plaże koniecznie trzeba mieć ze sobą torebkę foliową na kupy. Było tradycją, że podczas pobytu w tej wielkiej kuwecie Galileo musiał z niej skorzystać, a nikt nie chce przecież grzebiąc w piasku natknąć się na kupę. Niestety, nie wszyscy plażowicze po sobie sprzątają, zdarza się że pozostawiają po sobie „coś”, mimo że nie są kotem, ale to już nie sprawa na ten post.

Jak już na początku pisałam, kot na plaży jest jak obraz wyrwany z filmu sci-fi. ; ) Galileo na plaży budził nie lada sensjację. Niektóre reakcje turystów były bardzo pozytywne, większość jednak sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać, czy mnie aby na pewno uszy i oczy nie mylą. A może tylko mi się wydaje, że wytykanie kogoś palcem i krzyczenie „kot na smyczy!”, jest niegrzeczne? Ale o tym będzie osobny post. : )

Galileo w Ustce

 

Galileo w Czołpinie, w swoim ulubionym namiocie

 

Tak Galileo spędzał większość czasu na plaży. 🙂

 

Nie ogarniam tej kuwety…

 

 

Galileo w namiocie plażowym 🙂

1 thought on “Z kotem nad morzem

  1. Jako, że współuczestniczyłam w tym mogę się dołączyć z przemyśleniem i dodać że kot na plaży i w drodze na nią i w drodze z niej wzbudza tak dużą sensację że jest to aż uciążliwe 😉

Skomentuj Just Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *